Znaczenie słów nie ma takiego znaczenia

Kadr z filmu „Som vi har älskat” (pl. Ile kochaliśmy)

Tegoroczną edycję Tempo – największego szwedzkiego festiwalu filmów dokumentalnych – otwiera pokaz filmowego portretu kompozytorki, skrzypaczki i aktywistki Sary Parkman. Kasia Syty rozmawia z nią o rozbieżności pomiędzy sceniczną personą i prawdziwym ja, o trudnych słowach i pieniądzach.

Pierwszy raz zobaczyłam Sarę Parkman w akcji podczas wernisażu jej siostry w sztokholmskiej szkole rzemiosła artystycznego Handarbetets Vänner. Z charakterystyczną pewnością siebie wkroczyła na salę i wypełniła szkolną galerię swoim potężnym głosem. To było tuż przed wydaniem jej pierwszej solowej płyty – Sara Parkmans skog – która została obsypana nagrodami i zanim Sara została okrzyknięta jedną z największych innowatorek szwedzkiej muzyki folkowej. I na długo przed prestiżową statuetką szwedzkiego Grammis, przed założeniem własnej wytwórni płytowej Supertraditional, skomponowaniem utworu chóralnego ”Tal till nationen” (pl. Mowa do narodu), który wybrzmiał z dawnej kopalni rudy żelaza Ställbergs gruva, czy udziałem w najpopularnieszych szwedzkich programach telewizyjnych.

Film dokumentalny o Sarze Parkman był tylko kwestią czasu. Ten właśnie nadszedł – „Som vi har älskat” (pl Ile kochaliśmy) w reżyserii Gustava Ågerstranda, który towarzyszył Sarze z kamerą przez ostatnie pięć lat ma premierę w marcu. Intensywne trasy koncertowe, covidowa cisza i lęki przeplatają się z podróżami do domu rodzinnego w Norrlandii, sesjami nagraniowymi i muzycznymi dyskusjami z kreatywnym partnerem Sary, kompozytorem Hampusem Norénem podczas pracy nad najnowszą płytą „Eros, agape, philia”.

— Z Gustavem przyjaźnię się od wielu lat – opowiada Sara – Kiedy zapytał, czy mógłby nakręcić o mnie film, wydało mi się to oczywiste i dosyć proste – o wiele trudniej byłoby, gdyby to obca osoba miała za mną wszędzie chodzić z kamerą. A co innego jeśli to mój przyjaciel, który sam jest artystą i chce opowiedzieć moją historię. W międzyczasie miło było spędzić ze sobą więcej czasu.

Każdy kadr zaskakuje otwartością z jaką wpuściłaś Gustava i kamerę do twojego życia. Jakie zareagowałaś na gotowy film?
— Dla mnie to film Gustava o mnie. To on wybiera, co chce nim przekazać. Mam do tego wszystkiego dziwny dystans, bo to nie mój film tylko film Gustava. W którym ja jestem główną bohaterką. Dzięki temu nastawieniu trochę łatwiej mi to wszystko zrozumieć.
Kiedy sama coś tworzę i pokazuję rezultat światu, odczuwam często wstyd. Czemu wyglądam tak a nie inaczej? Czemu tak dziwnie stoję? Ten film natomiast postrzegam jako historię opowiedzianą przez Gustava.

Ale to nadal ty jesteś w jej centrum. Twoje trudne momenty i łzy. Twoja tęsknota za miłością.
— Wiem, ale bardzo się do tego zdystansowałam. Tak samo mam z moją muzyką. Sam proces twórczy jest bardzo delikatny. Zwłaszcza, kiedy piszę o ważnych dla mnie kwestiach. Ale kiedy wypuszczam muzykę w świat, przestaje być moja.


Kadr z filmu „Som vi har älskat" (pl. Ile kochaliśmy)

Czy jakaś konkretna scena w filmie wyjątkowo cię poruszyła?
— Ciekawie było zobaczyć miejsce, w którym się wychowałam i swoich rodziców z perspektywy kogoś innego. Świetnie, że Gustav sfilmował nasz proces nagrywania muzyki, bo zupełnie o tym zapomniałem. Nie pamiętałam, że tyle nas filmował. Proces komponowania i pisania piosenek. Poruszyła mnie też ostatnia scena z koncertu z okazji wydania płyty, była taka ciepła i pełna miłości.

Nie mogę przestać myśleć o rozbieżności pomiędzy artystką Sarą Parkman – pewną siebie i odważną – a tą Sarą, która stoi za kulisami, delikatną, niemal autodestrukcyjnie wrażliwą. Dotknęło mnie to głęboko. Dostrzegasz sama tę różnicę?
— Tak, i ona staje się najbardziej widoczna, gdy spotykam się z ludźmi po koncertach. Często postrzegają mnie jako osobę, którą w ogóle nie jestem.
Scena to mój plac zabaw. Miejsce gdzie mogę ponieść się fantazji. Muzyka i scena pomagają mi wyrazić wszystkie strony mojej osobowości, móc zagrać te inne, silne role.
Mam tego pełną świadomość i dużo o tym myślę. Dlatego chyba tak lubię stać na scenie. Tam mogę być tą silną – ale ta siła jest też uzależniona od mojej kruchości. Bez niej nie miałabym ze kontaktu ze swoim wnętrzem.

Siła i kruchość znajdują też odzwierciedlenie w twojej muzyce. Czasem nie potrafię cię słuchać. Muszę być sama, bo łzy po prostu same płyną.
— Mam tak samo z innymi artystami. Akurat teraz mam tak z Dead Can Dance. Nie mogę ich słuchać jeśli nie jestem na to gotowa. Kiedy byłam nastolatką działał tak na mnie Arvo Pärt. I Sigur Rós. I The Ark, którego teraz w ogóle nie słucham, ale wtedy tak. I ogarniało mnie to uczucie, kiedy rozlegał się potężny głos Oli Salo.
Teraz nie jestem w stanie słuchać Dead Can Dance. Ta muzyka zbyt silnie na mnie działa. Jej romantyzm. Dramatyzm.
Podobnie mam z gruzińską muzyką chóralną, której ostatnio też dużo słucham.

Lgniesz do dramatyzmu, silnych emocji i tematów, które stanowią dla ciebie wyzwanie. Podczas pracy nad poprzednią płytą „Vesper” zgłębiałaś temat religii, a ostatnią płytę „Eros, Agape, Phili” poświęcasz w całości miłości. Z jakimi innymi tematami musisz się jeszcze uporać?
– Z dorosłością. Dużo myślę o ogrodzie jako metaforze. Jak zarządzać tym, co zostało ci dane, jak hodować i zbierać plony. I akceptować to, co umiera.
Ale zazwyczaj sam temat płyty klaruje się na późniejszym etapie. Wiem o czym jest pod koniec pracy nad nowym projektem.

Film Gustava Ågerstranda zapożyczył swój tytuł z tytułowej piosenki „Eros, agape, philia”, gdzie śpiewasz A na moim grobie niech będzie napisane: Ile ona płakała / na moim grobie niech będzie napisane: Ile kochała. Jak ważne są dla Ciebie słowa i język?
— Język nie był dla mnie nigdy specjalnie ważny. Myślę, że jestem dość kiepska z języków.

To zabawne, kiedy Sara Parkman mówi, że jest w czymś kiepska.
— Nie określiłabym siebie na przykład jako osoby piszącej. Co w sumie nie jest prawdą, bo piszę bardzo dużo. Ale języki przychodziły mi zawsze trudno, mimo że lubię czytać.
Uwielbiam różne dialekty, natomiast znaczenie słów jest dla mnie drugorzędne. Ważniejsza jest dla mnie melodyjność języków i dialektów. Kiedy słucham ludzi czytających poezję w różnych językach to niesamowite, jak melodyjnie brzmią.


Kadr z filmu „Som vi har älskat" (pl. Ile kochaliśmy)

A kiedy słuchasz muzyki – jak wielką wagę przywiązujesz do tekstów?
— Nie przysłuchuję się w ogóle tekstom. Słucham samej muzyki i ledwo mogę się skoncentrować na tekście. Często czytam teksty osobno. Słucham brzmienia języka, ale rzadko słów. Tekst jest dla mnie naprawdę drugorzędny.

To bardzo ciekawe, biorąc pod uwagę, jak przemyślane są twoje teksty, a w filmie widać też, jak pieczołowicie dobierasz słowa.
— Komponowanie muzyki idzie mi zawsze bardzo szybko, a słowa zajmują bardzo dużo czasu. Sprawiają mi więcej trudności.

Często używasz słów, żeby wyrazić swoje zaangażowanie społeczne. Twoje płyty zyskały w mediach miano „politycznych pochodni”. Czy popadasz niekiedy w depresję polityczną czy też zyskujesz więcej siły do walki im bardziej ponury staje się świat?
— Przede wszystkim nie chcę być utożsamiana z jakąś konkretną partią polityczną. Nie uważam też, że rolą artysty jest serwowanie gotowych odpowiedzi na trudne pytania. Kiedy byłam młodsza miałam aktywistyczne zapędy, ale teraz staram się myśleć, że muzyka i sztuka powinny raczej być przystanią, w obrębie której możemy fantazjować i odpoczywać. Sztuka to nie remedium na porażki polityki.
Zdecydowanie utożsamiam się z poczuciem politycznej depresji i czuję się czasem zupełnie bezsilna. Ale nie sądzę, że pod względem politycznym mam temu światu co zaoferować. Mogę tylko być sobą, tworzyć dla nas wolne przestrzenie, okna i lustra.

Tematem przewodnim tegorocznego festiwalu Tempo są pieniądze. Jaki jest twój stosunek do pieniędzy?
— Są gwarancją mojego bytu i tego co robię. Myślę, że całkiem fajnie jest rozmyślać o pieniądzach, ponieważ są tak silnie związane z dystrybucją zasobów. Podobnie jest z jedzeniem. Czy wystarczy dla wszystkich? Kto powinien dostać najwięcej jedzenia, kto w ogóle?
To też ciekawy temat z moralnego punktu widzenia, zwłaszcza teraz, w tych szalonych czasach, kiedy dużo mówi się o niskiej koniunkturze.

Cięcia w szwedzkiej kulturze są coraz bardziej odczuwalne. Według władz kultura powinna sama się utrzymywać a najlepiej w ogóle nic nie kosztować. Kolejne sceny znikają z map szwedzkich miast. Co powiedziałabyś szwedzkiej ministrze kultury, gdybyś dostała taką możliwość?
— Że kultura nie może funkcjonować w oparciu o idee kapitalizmu. Podobnie jak opieka zdrowotna czy szkoła. Kultura zawsze będzie w kryzysie. Nie możemy oczekiwać, że będzie działać na tych samych zasadach co świat biznesu – jeśli produkujesz buty, możesz faktycznie zwiększyć wydajność produkcji, znaleźć tańsze metody, ludzie mogą szybciej szyć buty – tego nie da się, o tak, przełożyć na świat kultury. Oczekiwanie, że kultura ma istnieć na tych samych warunkach, co firmy nastawione na rozwój, jest z góry skazane na porażkę.

Ty sama jesteś niesamowicie wydajna i produktywna. Wydaje się, że przełamałeś wiele barier i dokonałeś niesamowitej ilości rzeczy w krótkim czasie. Masz jeszcze jakieś niespełnione marzenia?
— Marzę o tym, aby dalej tworzyć i się tym cieszyć. Odczuwać przyjemność z tego co robię, kiedy już będę po siedemdziesiątce, bo to raczej może być trudne. Tak, chcę po prostu dalej się przy tym dobrze bawić. I stanąć na jednej scenie z Björk.

Kasia Syty • 2024-02-28
Kasia Syty jest filolożką, dziennikarką kulturalną i kinomanką.


Lyktan to wielojęzyczny magazyn poświęcony kulturze z naciskiem na relacje międzyjęzykowe. W oparciu o dewizę ”sztuka dla wszystkich” piszemy o sztuce, kulturze i wielojęzyczności. To magazyn apolityczny i niezależny religijnie, wydawany pod patronatem Konstfrämjandet Västmanland. Kontakt

Ordens betydelse är sekundär

Bild ur filmen Som vi har älskat.

Årets Tempo dokumentärfestival invigs med ett personligt filmporträtt av tonsättaren, violinisten och aktivisten Sara Parkman. Kasia Syty pratar med henne om avgrunden mellan scenpersonan och självet, om svåra ord och om pengar.

Första gången jag såg Sara Parkman kom hon invalsande med sin fiol på Handarbetets Vänner i Stockholm, där hennes syster ställde ut. Med självklar säkerhet fyllde hon snart hela rummet med sin kraftfulla röst. Det var precis innan släppet av hennes första album – Sara Parkmans skog – som skulle överösas med priser, och innan hon utropades till en av landets mest spännande förnyare av folkmusiken. Och långt innan hon skulle vara överallt och göra allt – vinna Grammis, starta skivbolag, sända det egna körverket Tal till nationen från en gruva, åka till Jills veranda i Nashville, komponera Sång till välfärden och underhålla det svenska folket i På spåret.

Att någon skulle göra en dokumentär om Sara Parkman var bara en tidsfråga. Och nu kommer Som vi har älskat – resultatet av regissören Gustav Ågerstrands femåriga filmande av hennes liv. Hyperintensiva turnéer, coronastiltje och ångest varvas med resor till föräldrahemmet i Västernorrland, folkmusikstämmor och musikaliska dispyter med den kreativa parhästen Hampus Norén under den gemensamma inspelningen av Saras senaste skiva Eros, agape, philia.

— Gustav och jag har varit goda vänner under många år. När han frågade om han fick göra en film kändes det självklart och enkelt – det var inte så att någon okänd skulle följa mig inpå livet. Snarare en vän som också har sitt eget konstnärskap och ville skapa en egen berättelse. Det har dessutom varit väldigt roligt att hänga under tiden.

Varje ruta av Som vi har älskat överraskar med hur generös du har varit med att släppa in Gustav och kameran i ditt liv. Vad tycker du själv om den färdiga filmen?
— Jag tänker att det är Gustavs film om mig. Han väljer vad han vill berätta. Jag får en konstig distans till den för att det inte är mitt verk, det är Gustavs film. Där jag är huvudpersonen. Det gör det lite lättare för mig att förstå den.
Om jag själv har gjort något och någon visar upp det för mig, kan jag skämmas lite. Jaha, är det så här jag ser ut när jag står och spelar? Men den här filmen ser jag som Gustavs berättelse.

Men det är ändå du som är i fokus. Dina svaga stunder och tårar. Din längtan efter kärlek.
— Ja, men jag har distanserat mig så pass mycket från det. Jag känner detsamma för min musik. Själva processen är väldigt känslig. Framför allt när jag sitter och skriver om saker som betyder något. Men sen när det är klart, då är det inte mitt längre.


Bild ur filmen Som vi har älskat.

Blev du drabbad av någon särskild scen i filmen?
— Det är häftigt att se sin uppväxtplats och sina föräldrar ur någon annans perspektiv.
Det var också väldigt kul att Gustav filmade när vi skrev musik, för det hade jag glömt. Jag hade nog glömt att han filmat så mycket. Hur en låt blir till. Han har filmat när det faktiskt händer. Och jag blev oerhört berörd av slutscenen från releasefesten för plattan, den var så varm och kärleksfull. 

Jag kan inte sluta tänka på gapet mellan den offentliga personen Sara Parkman – självsäker, mäktig och modig – och den som står bakom scenen, skör, nästan självutplånande känslig. Det berörde mig starkt. Kan du se det själv?
— Ja, och den där diskrepansen blir tydlig när jag möter människor efter en konsert. De tror ofta att jag ska vara på ett sätt som jag absolut inte är.
Scenen är ett sätt att få leka. Få vara i fantasi. Man har alla sidor i sig, och konsten är till för att kunna gå in i de andra, de starka rollerna.
Jag är mycket medveten om det och funderar mycket kring det. Det är också därför jag tycker om scenen. Jag kan vara den starka där, men styrkan är beroende av skörhet. Utan den har man inte kontakt med sig själv.

Allt det starka och sköra återspeglas i din musik. Ibland klarar jag inte av att lyssna på dig. Jag måste vara ensam för tårarna bara rinner.
— Åh, såhär har jag det med andra musiker. Just nu är det så med Dead Can Dance för mig. Jag kan inte lyssna på dem om jag inte är beredd. När jag var tonåring hade jag det så med Arvo Pärt. Sigur Rós. Och The Ark som jag inte lyssnar på alls nu, men då gjorde jag det. Och fick den känslan när Ola Salo sjöng så storslaget.
Nu kan jag inte lyssna på Dead Can Dance. Det är så starkt. Så romantiskt. En väldigt dramatisk musik. Liksom georgisk körmusik som jag också lyssnat väldigt mycket på på sistone.

Du söker dig till dramatiken, till starka känslor, till ämnen som utmanar dig. Du har utforskat ditt förhållande till religion och nu sist till kärleken som du ägnade skivan Eros, agape, philia åt. Vad har du kvar att ta itu med?
— Att bli vuxen på riktigt. Jag funderar också mycket på trädgården som metafor. Att förvalta det man har fått, odla och skörda. Och acceptera det som dör. Men oftast brukar själva ämnet växa fram efteråt. Jag vet det först när jag är färdig med ett projekt.

Gustav Ågerstrands dokumentär har lånat sin titel från låten Eros, agape, philia där du sjunger Å på min grav ska det stå: Som hon har grinat / På min grav ska det stå: Som hon har älskat. Hur viktiga är orden och språket för dig?
— Jag har aldrig tänkt att språket är viktigt. Jag tycker att jag är ganska dålig på språk.

Det är så roligt när Sara Parkman säger att hon är dålig på någonting.
— Men jag har inte identifierat mig som en skrivande person. Vilket nog är fel för jag skriver så mycket. Men jag tycker att det har varit svårt med språk, trots att jag tycker om att läsa.
Det är så roligt med dialekter. För mig är betydelsen av orden sekundär. Det är hur de låter som är det viktiga, alla melodier i språk och dialekter. När jag hör människor läsa poesi på andra språk – det är så fantastiskt hur melodiskt det kan låta.


Bild ur filmen Som vi har älskat

Men hur viktiga är texter när du lyssnar på musik?
— Jag lyssnar så lite på text. Jag lyssnar på musiken och kan knappt koncentrera mig på texten. Ofta behöver jag sitta och läsa texten separat.
Jag lyssnar väldigt mycket på hur språket låter men ganska sällan på orden. Texten är för mig väldigt sekundär.

Det är ju oerhört intressant med tanke på hur genomtänkta dina texter är, och i dokumentären syns det hur mycket omsorg du lägger i varje ord du sjunger.
— Med musiken går det väldigt snabbt och orden tar jättelång tid. För jag tycker det är så svårt.

Du använder ofta ord för att visa ditt samhällsengagemang. Dina skivor har kallats ”politiska facklor”. Blir du någonsin politiskt deprimerad, eller känner du att motståndskraften blir starkare i dig ju mörkare världen blir?
— Dels tänker jag att det är viktigt att jag inte är partipolitisk. Det är inte heller en konstnärs roll att komma med svar. När jag var yngre var jag mer aktivistiskt orienterad, men nu försöker jag tänka att musiken och konsten kan vara en fristad där vi får fantisera och vila. Konsten kan inte komma på svar på det som politiken har misslyckats med.
Den politiska depressionen kan jag relatera till, och jag kan känna mig så maktlös. Men jag tror inte att jag kommer att kunna tillföra så mycket i den här världen politiskt. Jag kan vara jag, skapa rum, fönster och speglar för oss.

Årets tema för Tempo dokumentärfestival är pengar. Vad är din relation till pengar?
— En förutsättning för att kunna få hålla på. Jag tycker det är ganska kul att tänka på pengar för det handlar om att fördela resurser. På samma sätt som med mat. Ska det räcka till allt? Vem ska få mest mat, eller inte få?
Jag tycker också att det är ganska spännande som moralisk fråga, särskilt nu i en så galen tid när det pratas mycket om lågkonjunktur.

Nedskärningarna i kulturen är omfattande. Nu ska den stå på egna ben, och helst inte kosta något. Scendöden är ett faktum. Vad skulle du vilja säga till kulturministern om du fick möjlighet?
— Att kulturen inte kan verka utifrån kapitalismens idéer. På samma sätt som vård eller skola. Kulturen kommer alltid att vara i kris. Vi kan inte förvänta oss att den ska agera på samma premisser som näringslivet – om du tillverkar skor kan du faktiskt effektivisera, hitta billigare tillverkningssätt, folk kan bli snabbare på att sy skor, men så kan man inte göra med kultur.
Det är dömt att misslyckas om kulturen ska existera på samma villkor som tillväxtorienterade företag.

Du själv är otroligt effektiv och produktiv. Det känns som att du har sprängt många barriärer, gjort otroligt mycket. Har du några drömmar kvar?
— Jag drömmer om att få hålla på och fortsätta tycka om det. Att känna lust till musik när jag är 70, för det kan nog bli en utmaning. Men ja, jag vill hålla på och tycka att det är kul. Och ställa mig på scen tillsammans med Björk.

Kasia Syty • 2024-02-28
Kasia Syty är filolog, kulturjournalist och cineast.